piątek, 16 października 2015


Królestwo Wilanów, 15 października 2015 r.




Tomaszu,

Pierwszy mój list to od dość dawna. Nie pisałem, bo działo się wiele, choć może właśnie w takich przypadkach pisać się powinno częściej. Trwa kampanijny bój, tak więc nie wróżę temu listowi zbyt dużej popularności. Gawiedzi głowy zajmują przecież obecnie sprawy wagi państwowej.  Kto z kim sypia i chadza za rączkę, czy lewak, czy prawak, czy prawdziwy patriota? Za uchodźcami czy przeciw? Co by Pan powiedział o aborcji? Czasem myślę tak sobie, że politycy powinni nie tyle bać się aborcji, co eutanazji.

Poza tym mamy też niezłą konkurencję. Listy bowiem tworzyć zaczął również znany aktor i patriota. Uprzejmie donosi na swych kolegów aktorów ochoczo i bez zająknięcia, a nazwiska to wielkie. Pewnie równie, jak jego mniemanie o sobie. Smutne.  Kolejny już raz również Polska mlekiem i miodem płynąca będzie. Kto wygra? Bez znaczenia. Ważne, kto da więcej! Ja 1000000 mieszkań dla młodych! A ja Bentley dla każdej rodziny! To my damy to, co wy i jeszcze gwiazdkę z nieba, bo księżyc już bliźniaki zabrały. Jak puste są więc nasze trywialne wręcz przy tym rozważania. Czego bym nie napisał nie będzie ciekawsze i bardziej krwiste niż codzienne newsy. Dlaczego więc te newsy coraz mniej mnie obchodzą? Dlaczego wolę przeczytać książkę, obejrzeć film, pójść do pubu niż słuchać fascynujących nowości? Coś jest nie tak ze mną czy w tymi ludźmi? Pytań dużo jak na jeden list, lecz nazbierało się ich jeszcze więcej.

Słuch mnie doszedł, że zamieszkać w Warszawie postanowiłeś. Wracając więc do naszej wcześniejszej korespondencji (tekst Adriana, tekst Tomka) powiedz czy Twoja opinia uległa zmianie, czy też utwierdziłeś się w swoich wcześniejszych spostrzeżeniach.
Jak widzisz, u mnie nic się nie zmienia. Nadal myślę zbyt dużo. Szkoda, że liczy się jakość a nie ilość. Napisz więc może, co Tobie przydarzyło się ostatnimi czasy. Jakiś news? Krwisty aby? Tak, by chociażby czytelnika czymś zaskoczyć, zelektryzować, zszokować. Tylko to się liczy. Ja liczyć, jak wiesz, dobrze nie umiem, tak więc i Tobie to zostawiam i na odpowiedź oczekuję niecierpliwie.

A.

Gdynia, 16 października 2015 r.




Prezesie,

Wściekle interesuje mnie połączenie Twojego pracoholizmu z oddawaniem się myślom. Kiedy znajdujesz na to czas? W przerwach między spotkaniami w przepełnionym ludźmi autobusie? Czy podczas późnowieczornej degustacji whisky w Królestwie Wilanów?
Milczę od dawna. Substytutem wpisów mogły być dzienniki na Instagramie z mojego lipcowego pobytu na Malcie. Może za jakiś czas, dla umilenia szarych jesiennych dni, umieszczę je tutaj, bo wiem, że grono osób śledziło mój maltański byt, czekając na codzienną dawkę niczym na TVNowskiego tasiemca.

fot. Maja Sikorska http://maydean.tumblr.com/
Ale dlaczego milczę? Nie wiem, może nie mam nic ciekawego do powiedzenia? Przez cały wrzesień z zamiarem bezpośrednim sprowadziłem wszystko do nauki do aplikacji adwokackiej. Dlatego też wyrobiłem zły nawyk nieinteresowania się niczym innym, oprócz ustawodawstwa. Odmawiałem sobie przyjemności nawet na odrobinę pozaprawnych informacji – dotknęło to całej masy źródeł informacji od PAP do Pudelka. Udało się dostać, więc cały październik nieumyślnie sprowadziłem do opijania osiągnięcia kolejnego małego celu, który sobie postawiłem. Zdiagnozowano u mnie syndrom przerostu ambicji, stąd po osiągnięciu jednego małego szczytu, powstają kolejne, niczym głowy łapczywej Hydry. A Warszawa sprzyja odcinaniu Hydrze coraz to nowych głów z uporem maniaka.

Podoba mi się Warszawa i to już od dawna. Wysłałem swoje zdjęcia naszej stolicy Rosjance z Syberii, znad Bajkału, którą poznałem na Gozo. Była wielce zaskoczona, że Warszawa jest tak barwna. Z jednej strony wieje surowym dotykiem epoki socjalizmu. Z drugiej, przepiękne kamienice przy Krakowskim Przedmieściu czy niezliczona ilość zielonych parków (w tym mój ulubiony Ogród Saski, w którym zaliczam krwiste gleby śmigając na rolkach). A jeszcze z innej, nowoczesne szkło, charakterystyczne dla Europy Zachodniej epoki kapitalizmu XXI wieku.

Różnorodność Warszawy przejawia się też w jej lokatorach. Dużo zagranicznych, dużo osób z odmiennym sposobem ubioru, dużo o wykluczających się pasjach, dużo inteligentnych, dużo mniej. To powoduje, że nikt nie wytyka tu palcem odbieganie od normy. Sprzyja nauce otwartości na nowość. Wiadomo, Warszawa to nie Eden, jednak jak każde większe miasto, ma swoje pokusy w postaci węży na drzewach. A kimże byłby człowiek, gdyby po bezczelnej namowie gada, nie sięgnął po rumiane jabłuszko?

Peace!

Tomek

0 komentarze:

Prześlij komentarz