niedziela, 13 września 2015

źródło: lubimye-czytac.pl
Co prawda niedzielne popołudnie już minęło, a na powtórkę z rozrywki musimy poczekać cały niemiłosierny tydzień, to już dziś chcę się podzielić kilkoma propozycjami weekendowej lektury. Zakładam, że większość z czytelników tych wypocin to korpoludki lub uciemiężeni dniem codziennym etatowcy, którzy czas na lekturę czegokolwiek poza listą zadań do wykonania mają dopiero w weekendy. Założenie to równie karkołomne się być zdaje co to, że którekolwiek z Was z moich propozycji skorzysta. Wolę jednak pozostać w tym przypadku przy swojej błogiej nadziei. Ruszajmy więc. 







1. "Obrona Szaleństwa" aut. Woody Allen


Tytuł dość trafnie oddaje treść. Autor w swej pomysłowości zdaje się być równie szalony co bohaterowie jego opowiadań. Nie będę ukrywał, że Allen jest od lat moim ulubieńcem. Szczególnie literackim. Głównie ze względu na fakt, że w banalnie prostych słowach i kuriozalnych sytuacjach potrafi zawrzeć wprost niesłychaną ilość odniesień i niuansów do historii, literatury, sławnych postaci, jak i życia codziennego. Zrozumienie więc całości podtekstu wymaga od czytelnika dużo więcej niż się początkowo wydaje. Allen w swoich tekstach wydaje się więc uzyskiwać najwyższy poziom wtedy gdy czytelnik w pełni zrozumie co czyta. Niestety rzadko się to zdarza. 



2. "Zwodniczy Punkt" aut, Dan Brown



Schodząc nieco na ziemię, na drugim miejscu ląduje najbardziej popularny i przez to często niezbyt lubiany autor ostatnich lat. Znany z Aniołów i innych Demonów , lecz dużo lepiej spisujący się w tej właśnie historii. Idealna pozycja na sobotnie popołudnie. Sensacja, spiski, piękne kobiety, wartka akcja i jej zwroty. Służby specjalne i najwyższe szczeble władzy, czyli to co każdy chłopiec lubi najbardziej. Książka, lekka, łatwa i przyjemna. Trzyma w napięci do samego końca. Szkoda tylko, że nie doczekała się następczyni. 




3. "Merde! Rok w Paryżu" aut. Steven Clake


Kto chętnym jest polubić (w przypadku kobiet - pokochać ) Paryż zanim się do niego wybierze to polecam właściwie całą serię "Merde!.." Wymowny tytuł doskonale oddaje nastawienie, z którym autor - rasowy Brytol - udaje się na podbój kraju żab i ślimaków. Znając osobliwą, wspólną historię obu narodów, można domyślić się, że absurdalnych sytuacji tam nie brak. 
Zjawiska opisane w tejże serii potwierdziło mi kilkoro znajomych mieszkających we Francji, także - true story bro!





4. "Szmira" aut. Ch. Bukowski


Kto czekał na coś jadącego po bandzie absurdu, ma tu czego szukać. Bukowski jak na niego przystało funduje nam obrazoburczy, pełen obrzydliwych typów i personifikacji obraz jego, ponarkotykowej zapewne rzeczywistości. Choć sama książka mogłaby być pisana bardziej ciętym językiem to i tak jest całkiem niezłą propozycją dla wszystkich entuzjastów niestandardowej literatury. 







5. "Jeśli tylko potrafiłyby mówić" aut. James Herriot


Książka nie dla wszystkich. Miłośników szybkiej akcji i samochodowych pościgów odsyłam z kwitkiem. Rzecz bowiem o pewnym młodym weterynarzu zgłębiającym tajniki pracy na szkockiej wsi. Opisane w zabawny, niezobowiązujący sposób historie, dużo mówiące o ludzkiej naturze. Jak i w życiu, tak i w tej książce często zwierzęta są dużo mądrzejsze od ludzi. 


Powyższe propozycje są ciekawym moim zdaniem sposobem spędzenia popołudnia, z dala od klawiatury komputera. Wszystkie lekkie, łatwe i przyjemne. Te ambitniejsze i te mniej, lecz każda dobrze napisana. 

Miłej lektury, że tak pozostanę przy swej złudnej nadziei.

A.

0 komentarze:

Prześlij komentarz