poniedziałek, 14 lipca 2014


Początkowo chciałem wrzucić ten wątek do jednego kotła z innymi (w części trzeciej, która jest w trakcie opracowywania) artykułu o Korfu, jednak wydał mi się on bardziej poglądowy i refleksyjny, a nie tylko opisowy. Stwierdziłem więc, że dla tego świętego poświęcę oddzielny wątek, tak aby każdy kogo temat nie zainteresuje nie musiał się z nim borykać, jednak moim zdaniem jest to jedna z najbardziej wyjątkowych rzeczy do zwiedzenia na tej jońskiej wyspie.

Korfiańczycy, zwłaszcza Ci starsi (ale młodzi również), są ludem bardzo zabobonnym. Dla nich każde zdarzenie ma jakiś podwójny, mistyczny sens. Może to mieć rację bytu chociażby dlatego, że Korfu, co jest nietypowe wśród wysp greckich, nigdy nie było pod panowaniem tureckim, stąd też nie znajdziemy tam żadnego śladu islamu. Wyspa jest całkowicie prawosławna, a "stolyca" Kerkyra całkowicie europejska. Na początku XVIII wieku armia turecka na miesiąc "zagościła" na wyspie. Wśród żołnierzy szybko rozniosły się pogłoski, że jakiś Spirydon bawi się z nimi w podchody i w przebraniu duchownego zjawia się im, siejąc panikę. A uwierzcie mi, że po śmierci w IV wieku zjawa w wieku XVIII raczej nie wyglądała świeżo i rześko. Mieszkańcy tłumaczą też, że gdy flota turecka przybiła do brzegów wyspy, rozpętała się straszliwa burza i wszystkie statki wraz z załogą poszły kamieniem na dno. Nieliczni, którym udało się ocaleć, okrzyknęli wyspę przeklętą i nigdy tam nie wrócili. Wielu mieszkańców twierdzi, że wtedy widziano postać św. Spirydona, który puszczając gromy z dłoni niszczył i topił tureckie statki jakby były papierowe.

/www.razbointrucuvant.ro

Właśnie, św. Spirydon jest bardzo ciekawą postacią, która w Korfu przewija się dosłownie wszędzie. W każdej rodzinie korfiańskiej przynajmniej jeden z synów otrzymuje imię sławiennego patrona wyspy - na dowód tego można na ulicach często usłyszeć "Spiiiiiro, Spriroooooo!". Spirydon jest świętym  w kulcie prawosławnym, stąd wydawać by się mogło, że znają go szerokie rzesze prawosławnych a nic do tego nam katolikom (generalizuję oczywiście, biorąc pod uwagę, że w konstytucyjnym odniesieniu Polska ma wolność religijną, jednak de facto żyjemy w kraju katolickim, więc przez "my katolicy" rozumiem też ateistów, baptystów i nawet asymilowanych Żydów jako osoby będące pod wpływem kultury katolickiej i przejmujące nawet nieświadomie jej elementy. Oczywiście wszystko to na jakimś poziomie socjologicznym, w myśl nieśmiertelnej zasady "z kim się zadajesz takim się stajesz".)

Pytałem kilku prawosławnych z terenów Europy Środkowej i nie znali takiego świętego. A warto go poznać nie tylko dla nich, ale również i dla nas. Otóż, św. Spirydon jest jedynym świętym, do którego należy modlić nie o zdrówko i życie spokojniutkie, ale o $$$! Dokładnie, o pieniądze! Możecie powiedzieć - jak to mamy jako katolicy/ateiści/żydzi/ się modlić do obcych patronów?! Gwoli dygresji, a także z racji, że znajduję się tutaj na swoim terytorium przemycę kolejny kosmopolityczny pogląd religijny. Z mojej obserwacji wynika, że wszystkie większe religie wyznają wiarę w jedno bóstwo i większość religii na dobrą sprawę respektuje dziesięć przykazań jako pewien kanon ponad religijny. Te wszystkie odmienności, które są widoczne zwłaszcza w islamie, są efektem ewolucji i kulturowych zmian. Z jednej strony uniwersalny kanon odbiega do ortodoksji muzułmańskiej, gdzie za niewinny pocałunek w policzek aktorka z Iranu spotkała się z publiczną (i nie tylko) chłostą, a z drugiej strony mamy do czynienia z Polakiem ze średniej wielkości gminy, który jest "wierzący - niepraktykujący". Człowiek niejako ubiera pewien ogólnik w to, co mu jest kulturowo bliskie. 
Wracając jednak do postaci Spirydona, urodził się on się jako cypryjski pasterz w 270 roku n.e. Prowadził normalne życie (pewnie na takim poziomie jak mieszkańcy górskich wiosek z części I tego artykułu) aż do  śmierci ukochanej żony. Wstąpił wtedy do klasztoru, by ostatecznie zostać biskupem Tremithus, wówczas jednego z większych miast na Cyprze. Nic by się nie stało, gdyby nie to, że 100 lat po jego śmierci grób został otwarty i oczom otwierających ukazało się nienaruszone ciało. Relikwie były wielokrotnie przewożone, aby ostatecznie trafić na wyspę Korfu. Teraz ciało Spirydona znajduje się w cerkwi w mieście Korfu i znaleźć ją jest niesamowicie łatwo - charakterystyczna czerwona wieża unosi się ponad dachami Kerkyry (tak miejscowi mówią na miasto Korfu). Pokrywa sarkofagu świętego jest codziennie otwierana, aby wierzący mogli przyjść i poprosić go o to, co im jest potrzebne (jak wspomniałem wcześniej - prosi się o kasę, znalezienie pracy na umowie o pracę, a nie umowy śmieciowe oczywiście, a także o znalezienie lokum i zdanie egzaminów). Jest możliwość także zapalenia świecy w danej intencji na zewnątrz świątyni.

crestinortodox.ro

Najważniejszym jednak pozostaje fakt, z którego słynie święty i oprócz wiernych sprowadza na Korfu również tłumy gapiów (specjalnie umieszczam to na końcu w celu wynagrodzenia osób, które przebrnęły przez powyższe). Co jakiś czas jego szaty są zmieniane, a jedwabne buciki na jego nogach okazują się brudne i zdeptane. I tak się dzieje za każdym razem. Korfiańczycy traktują ten fakt jako dowód, że Spirydon nadal wędruje po świecie, aby pomagać ludziom. Można go podobno spotkać na ulicach Korfu, wtedy należy w mig wyciągnąć SWÓJ portfel z kieszeni, aby zaobserwować w nim obfity zastrzyk gotówki (to ostatnie zdanie w ramach żartu dodałem od siebie). Niemniej, buciki dane nie są wyrzucane, tylko cięte na małe kawałki, pakowane w koperty i rozdawane wiernym. W drodze ku uzyskaniu tego souveniru należy jednak minąć cerkiewny straganik, gdzie też można kupić identyczny kawałek bucika. NALEŻY GO MINĄĆ i wypowiedzieć do duchownego magiczne słowo-klucz: "BEZPŁATNIE". Wtedy ze specjalnej szkatuły zostaną nam wręczone bezpłatne egzemplarze. Nie każdy o tym wie, a ja również musiałem sporo się nafatygować, żeby nawiązać nić porozumienia ( na początku niemo wystawiałem dłoń w błagalnym geście). Ostatecznie poprosiłem nawet o dwa kawałki bucika - jak to Polak na drugą nóżkę, a co! Dopiero teraz warto skierować wzrok na mini-straganik z pamiątkami ze świątyni - niektóre są naprawdę wartościowe - czy to ręcznie malowane drewniane ikony, czy to biżuteria z metali szlachetnych, a nawet antyki


Dla mnie uzyskanie tego bucika jako pewnej wyjątkowej pamiątki (przynosić ma podobno szczęście) stało się jednym z czołowych celów wyjazdu i nie udało mi się to za pierwszą wizytą w świątyni Spirydona. Ale oczywiście, jak to ja, postanowiłem, że nie opuszczę wyspy, póki nie zdobędę. Specjalnie wziąłem samochód, aby pojechać drugi raz.  Za drugim podejściem, jak już wiecie, upolowałem buciki ,a nawet udało mi się trafić na otwarty sarkofag. Podobno w mieście również można upolować bransoletki z włosów św. Teodory, które w cudowny sposób ciągle odrastają na głowie zmarłej. Do takiego gadżetu nie udało mi się dotrzeć, pomimo, że znalazłem sarkofag Teodory, więc daną przygodę pozostawiam Wam!




Trzymajcie się,
Tomek