czwartek, 16 października 2014

Miasto z Morza, 15 października 2014 roku


Adrian,

Wiesz po czym poznaje się prawdziwego alkoholika? Kiedy mówisz mu, że pije za dużo, on stanowczo się wypiera. I tak na za każdym razem. Jestem niewolnikiem konsumpcjonizmu. Mogę się do tego przyznać, więc może to posłuży mi terapią. Przecież XXI wiek to nie wiek prawdziwych problemów, a problemów związanych z życiem wielkomiejskim. Moim zdaniem, nic się nie zmienia. Kiedyś małpowate homo habilis darły się o owocowy krzew, teraz korpo-ludzie o kolejny szczebel drabiny firmowej. Metropolia to w dalszym ciągu stado, może trochę bardziej ukulturowione. A może nawet mniej?

Tak, tak, wiem, co powiesz - "Tomek Ty szmaciarzu, gadżeciarzu idź lepiej skupić CH Rivierę". Daję Ci szansę pocisnąć mi, leży tuż tuż, na ulicy, wystarczy ją podnieść! Podnieś rękawicę!


Jeśli nie rękawicę, to podnieść pieniądze! Bo też leżą na ulicy!


Co to ten konsumpcjonizm? Otóż, można przeprowadzić bardzo płytką paralelę. Kilka dekad wstecz liczyło się, że masz na sobie garnitur. Dzisiaj nie liczy się, że masz na sobie garnitur - tylko OD KOGO masz ten garnitur. Marki, marki, marki. Wielkie skupiska konsumentów łapczywie ssące tylko z najmodniejszych cycków. Wszelkie oznaczenia, wraz z rozprzestrzenianiem się kapitalizmu i rozwojem biznesów, start-up'ów itp., przeżywają kosmiczny boom. Marki dzisiaj rządzą światem. Marki oznaczają tożsamość człowieka. Grupa produktów, których używasz stanowi część twojego bytu i nie da rady z tego się wykręcić. Bo nawet sweter od babci czy nabiał od rolników to już dzisiaj marka, choć nieoznaczona. Jak myślisz?

Jestem niewolnikiem konsumpcjonizmu. Jednak jest to świadome niewolnictwo. Polega na tym, że analiza rzeczy nie kończy się na metce z firmą, ale co najmniej na metce technicznej. Świadomy konsument nie kupi T-shirta z elektryzującego poliestru, jak bardzo zarąbisty by nie był. No chyba, że jakieś sportowe rzeczy, to już zupełnie inna sprawa. Za marką musi stać jakość i to jest jedyne kryterium, którym posługuję się oceniając każdy produkt - od spożywczych po technologiczne. W załączeniu przesyłam Ci zdjęcie obrazujące przykład niewolnictwa agresywnego.


Wielka Bitwa pod Lidlem w 2014 r.n.e. ( znana również jako Gra o Witchen)

PS Ubiegnę Cię! Tak, produkty Apple są zarąbiste same z siebie!

Bierz się za schładzanie win ekologicznych dla kolegów z polskiego L.A. (czyt. Trójmiasta)!
Do jutra, w Warszawie,
T.


Tomku,

Poruszyłeś w swym liście temat znany nie od dziś. Konsumpcjonizm jest po prostu znakiem firmowym naszych czasów. Czasów w których znak firmowy to podstawa. Tego, że jesteś skrajnym przypadkiem konsumpcjonisty wiadomo powszechnie. Dzień bez drobnych choć (tak do 500 zł ) zakupów, dniem straconym.
Tak jak nadmieniłeś przywiązanie do określonego rodzaju marki, określa również i ciebie. Przykład Gry o Witchen to nasz brand narodowy. Czymże jest? Wieśniactwem i prostactwem. Jedna z kluczowych marek narodowych polski. Przykład toreb, czy klapek dobrej firmy rzuconych za pół darmo wystarcza by obudziły się w naszym narodzie skrzętnie skrywane na co dzień cechy. My Polacy, europejczycy z zachodu wieśniakami?! Niestety. Narodowo bardziej  podobni jesteśmy do chłopów pańszczyźnianych ze wschodu, niż do "ludzi cywilizacji zachodu". Nie posiadamy bowiem za grosz zachodnioeuropejskiej dojrzałości społecznej. To się zmienia, ale bardzo powoli. Wracając do bardziej przyziemnej analizy tematu. Również mam słabość do kilku marek. Liczą się u mnie jednak nie w kwestii ubioru, bo tu najczęściej największą robotę robi krawiec. Zegarki, whisky, kije do golfa i inne niezbędne rzeczy codziennego użytku, to ta płaszczyzna w której przykładam  wagę do marki i jakości. Co więcej pisać. Po prostu problemy pierwszego świata.

Karły i łabędzie z lodu już czekają.

Do zobaczenia jutro,

A.