czwartek, 2 października 2014

Warszawa, 1 października 2014 r.



Tomku,


Ostatnimi czasy skrzętnie omijałem ten temat. Czy specjalnie, czy przypadkiem - nie potrafię stwierdzić. Jest to temat trudny, nie przeczę, lecz w końcu muszę się z nim zmierzyć. 
Oto Warszawa. Moje nowe miejsce zamieszkania. Przed samą przeprowadzką ogarnęła mnie lekka panika. Przecież przenoszę się do istnej mieszanki wybuchowej. 

Tęcza, którą jedni stawiają, a inni palą i hipsteriada polska, - o ironio - na Placu Zbawiciela, "prawdziwa" polska młodzież, lemingi w toyotach yaris, "biznesmeni" z bożej łaski w kawiarenkach przy Złotych lub na spotkaniach MLM. To tylko niektóre z zagrożeń czyhających na przybysza znad morza. Warto wspomnieć też o "warszawskich słoikach". Są podobno o tyle niebezpieczne, że mogą się łatwo stłuc.

Jak przeżyć w tak skomplikowanym mieście? Postanowiłem więc odnaleźć dzielnicę, nieco z dala od centrum wydarzeń, o dobrej opinii. Opinii, rzecz jasna, moich znajomych. Takim to sposobem wylądowałem w miasteczku Wilanów.

Nowe, niekończące się niczym spór o sens Powstania Warszawskiego. budynki kompleksów mieszkalnych. Wszystko otoczone idealnie równymi drogami, idealnie ułożonymi chodnikami oraz równie idealnie zadbanymi trawnikami. Ulicą idzie idealna para z wózkiem dziecięcym (iście idealnym), a za nimi rasowy piesek. Nikt tu nie biega, wszyscy uprawiają jogging. Nikt nie je tu obiadów. Tu jadają lunch, brunch i inne -unchy. Tu się jada tylko EKO. Tu nie ma domu kultury. Jest Language & Lounge. Takie to rzeczy się dzieją tutaj, na Wilanowie.

Co do tego EKO, nie jestem przekonany, od kiedy znalazłem na szybie jednego z okolicznych sklepów spożywczych napis: "Wino ekologiczne teraz 10% taniej". Wino eko? Ja głupi myślałem, że wino z założenia będąc z naturalnych przecież składników - jest eko. Tu okazuje się, że całe życie żyłem w kłamstwie! Takie to, między innymi drobne, lecz jak ważne rzeczy w Warszawie odkrywam dnia każdego. 

Coś czuję, że Listów na ten temat napiszę do Ciebie więcej. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciw temu? Daj znać co w Sopocie i odpisz niebawem. 

Pozdrawiam
A.

Gdynia, 2 października 2014 r.

Tomasz radośnie pozuje do zdjęcia na tle, jego zdaniem, jednego z najpiękniejszych zabytków Warszawy.


Adrian,

W tym wypadku chyba nie ma nad czym ubolewać. Wahałeś się długo, ale w końcu jasno określiłeś swoje priorytety - wierchuszka to rozwój biznesowy. Doskonale Cię rozumiem i uważam, że nie powinieneś się tak rozczulać.Teraz nie czas, a Warszawa to nie miejsce dla łez i sentymentów. Tam się jedzie robić pieniądze i każdy dobrze to wie. Po za tym, specyfika naszej pracy polega na ciągłych rozjazdach po kraju, więc nie odczujesz szczególnie zmiany centrum życiowego. Oczywiście, będzie Ci brakowało zapachu październikowego Bałtyku, wyciszonych po sezonie kawiarenek Monciaka czy skrzypu białych desek sopockiego mola. Alea aicta est! Sam zawarłeś ten układ warszawski, więc wypełnij pokornie wszystkie jego postanowienia. Nie ma cwaniaka na Warszawiaka, a już tym bardziej na Sopocianina.

Płonąca tęcza? Hipsteriada Polska? Brzęczące w uszach warszawiaków Słoiki? Bywalcy Placu Zbawiciela? Marketingowcy w lśniących garniturach? To nie jest zagrożenie dla nas - mieszkańców Trójmiasta (tak tak, Trójmiasto istnieje, na przekór twierdzeniom pana Masłowskiego) ani dla nikogo innego. Jest to żywność Warszawy, przepełnia to miasto i stanowi zintegrowaną część tego organizmu. Warszawa, paradoksalnie lekko ospała, tętni życiem i nigdy nie zasypia. Warszawa to Kuba Wojewódzki w swoim lambo czy Ewa Kopacz ze świeżymi propozycjami. Ale Warszawa to też studentka z Białorusi na Dworcu Centralnym czy dziewięćdziesięciolatka, która w zaciszu zakurzonego mieszkania, wspomina powstańczą młodość sanitariuszki. Warszawa ma wiele twarzy i w tym tkwi jej wyjątkowość. War Saw - z angielskiego brzmi jak "Wojnę Widziała". Jakże wymowna ta gra słów, nie sądzisz? Bo kto, jak nie Warszawa mogła, nie tylko zobaczyć, ale odczuć na sobie całą agresję i obrzydliwość wojny.


Miasteczko Wilanów, mówisz? Wilanów na Wilanowie. Miasteczko w dzielnicy Miasta. Nie zaskoczyłeś tym, że wybrałeś akurat tę lokalizację. Ty wiesz, że będąc na Twoim miejscu, wybrałbym centrum, żeby nim przesiąknąć do szpiku kości. Należę do wąskiej grupy osób, które lubią zasypiać słuchając szumu miasta (w tym przejeżdżających samochodów). Jednak Wilanów to taki Sopot na tle Trójmiasta (oczywiście jedynie w aspekcie wściekłej perfekcyjności). Wszystko od linijki, wszyscy od linijki, a takie do rany przyłóż to "od linijki", że aż mdło się robi. Oczywiście przekomarzam się. Wilanów pasuje do Ciebie, a Ty do Wilanowa (czyt. mój opis Twojej osoby w dziale "O nas"). Tam odpoczniesz od zgiełku i biegu Warszawy, bo przecież osoby w Twoim wieku (czyt. dziewięćdziesiąt pięć i pół) potrzebują relaksu w zaciszu....HIPSTERIADY!!! No właśnie! najpierw narzekasz na hipsterów, a później jarasz się "brunchowaniem" i innymi Ąąąąąą Ęęęęę. Już Ci sodówka odbiła...A może gasoso? Czy PERLAGE?


Swoją drogą, jedna z moich ulubionych reklam (nie jest to product placement, po prostu piękna estetyka obrazu). Co do żywności ekologicznej - przepadam za takimi rzeczami. Jednak dla mnie "ekologiczne" to synonim tego, co sam wyhoduję w swoim ogrodzie. Albo ufam ludziom, którzy to hodują (np. jajka czy mięso od znajomych rolników). Ekologiczne jedzenie przeznaczone na sprzedaż to jednak przedmiot działalności gospodarczej, więc nie do końca wierzę, aby przedsiębiorca grał fair (co za oksymoron). Biznes to biznes, nie ma zmiłuj się, co? Chyba, że w marketach mamy taki syf, że "lekka" chemia to już "eko". LEKKO...EKKO...EKO! :D

Ekologiczne wino? Bitch please! jestem ze Wschodu, mnie alkoholem nie zaskoczysz... Po za tym miałem zapasy wina domowego z korfiańskiej górskiej wioski! Obstawiam, że nawet na Wilanowie takiego nie serwują.

Dwa lata temu, Adrian pukał w czoło swoją podobiznę na jednej z warszawskich ławek. Nawet nie mógł podejrzewać, że w przyszłości sam będzie potrzebował mentalnego kopniaka w zapełniony myślami łeb.

Gwoli podsumowania, Warszawa ma setki twarzy, a Ty masz doskonałą okazję poznać przynajmniej kilka z nich. Podniesienie tyłka zza sopockiego fotela dobrze Ci zrobi. Wiem z autopsji, zmiany otoczenia (w moim wypadku kraju) zawsze wychodzą na lepsze. Twoje cele i ambicje nie mieszczą się w pudełkowym Sopocie. Masz z Warszawą własne układy i na ich podstawie buduj się od nowa, tak jak ona to zrobiła.

A tymczasem spodziewaj trójmiejskiej delegacji na parapetówce! Zaczynaj schładzać ekologiczne wino!

Tomek