sobota, 9 sierpnia 2014

W. Hasior , asamblaż, (radom.pl)
W przerwach od smażenia się na rozgrzanym do czerwoności piachu trójmiejskich plaż, zdecydowałem się skosztować szczypty kultury w sopockiej Państwowej Galerii Sztuki. W Gdyni przehulały już Wiatr i Woda, a zespół wystaw na sopockim Placu Zdrojowym nijak inaczej jak Krwią i Wodą nazwać nie jestem w stanie. 
Po pierwsze za sprawą wystawy jednego z moich ulubionych malarzy - Iwana Ajwazowskiego
a po drugie wybitnego polskiego twórcy asamblaży Władysława Hasiora. 




Krew, czyli Hasior

Władysław Hasior, "Golgota III" 1972 (culture.pl)


Nie wiem jak należy "profesjonalnie" odbierać twórczość Władysława Hasiora, ale dla mnie jest kulminacją lat młodzieńczych artysty skradzionych przez wojnę. Paris Hilton w wieku 11-16 lat prawdopodobnie polerowała diamentowe kolie swoich różowych kucyków pony, a Hasior w tym wieku miał na co dzień strumienie polskiej i żydowskiej krwi, spalone miasta i ulice usłane popiołem. Czuć więc, że zawartość okrutnych blizn na nieukształtowanej nastoletniej psychice artysty, przelała się gęstymi strumieniami na jego twórczość. Strumieniami krwi, której motyw jest widoczny niemal wszędzie. Wszystko okraszone odwołaniami do śmierci, świecami cmentarnymi czy krzyżami. Hasior dzieli piętro z dwójką innych artystów , również tworzących w Zakopanem - Antonim Kenarem oraz Antonim Rząsą

W. Hasior Chleb Polski




Na domiar wszystkiego, asamblaż w wykonaniu Hasiora ... "śmierdzi komuną", bo gromadząc rzeczy codziennego użytku wykorzystał je jako budulec do swoich dzieł. Znaleźć można w kompozycjach wszystko - od ekranów telewizorów przez sztuczne kwiaty po okropne lalki, które przewijają się dość często (jednym z moich ulubionych asamblaży jest "Boże Narodzenie", gdzie lalka - dzieciątko Jezus jak meteoryt w płomieniach spada na Ziemię głową w dół).

Co odważniejszym polecam też SELFIE w lustrze autorstwa Hasiora - rozbitym i potraktowanym wbitym nożem z wyciekającą ze szpar krwią. Jak się staje przed nim, ostrze tkwi prosto w sercu. Widok dość nieciekawy, podobno wielu mdleje. Szokuje również "Chleb Polski" - przymocowany do ściany czerstwy bochenek przebity nożem i  z wyciekającą "z rany" krwią.  Więcej o Hasiorze znajdziesz na culture.pl

Woda, czyli Ajwazowski

Iwan Ajwazowski Fala (commons.wikimedia.org)

Iwan Ajwaznowski Chesma battle 1886 (wikimedia.org)
Iwan Ajwazowski to kolejna wystawa, którą musi zobaczyć każdy szanujący się esteta. Moim zdaniem jeden z najlepszych marynistów ever.  Nie trzeba "znać się" na sztuce, żeby zachwycić się kunsztem Ajwazowskiego. Po pierwsze niesamowite barwy niektórych obrazów, zwłaszcza tych przedstawiających przejrzystość wzburzonych fal. Po drugie sztorm w jego wykonaniu, po dłuższym gapieniu się budzi przerażenie - na tyle jest realistyczny i trwożny. Po trzecie, wrażenie robi  gra światła zachodzącego słońca i motywu morskiego, zwłaszcza o zmroku.

Co prawda kolekcja nie jest kompletna (trudno żeby była, biorąc pod uwagę,że stworzył ponad 6 tysięcy dzieł)  i sporo z tych najbardziej popularnych obrazów niestety w Sopocie nie zobaczymy. Niemniej, naprawdę robi wrażenie, zwłaszcza obraz odwołujący się do motywu biblijnego - Noe schodzący z góry  Ararat. O ile więc łatwo jest bez końca gadać o czyjejś dupie, co mi się wydarzyło w tym poście, o tyle ciężko jest ująć w postaci literowej całą magię świata stworzonego, a może bardziej uchwyconego, przez Ajwazowskiego. 

I. Ajwazowski Noe schodzący z góry Ararat (fragment)
Nie można też pominąć Teodora Axentowicza - polskiego Ormianina, który również gości w Sopocie. Wystawa bardziej na przespacerowanie się po sali. Spora ilość portretów, a  niektóre bardzo "mięsiste". Widz spotka się tam z całym przekrojem społeczeństwa czasów Axentowicza - od siwej "hrabiny Malwiny" oblepionej drogocennościami, po małą ukraińską chłopkę  w czerwonej chuście kierującą wzrok prosto na nas.

Teodor Axentowicz Kołomyjka 1895. Olej na płótnie. 85 x 112,5 cm. Muzeum Narodowe, Warszawa.

Jeśli nie przekonują Cię powyższe argumenty, dodam, że wejście jest w cenie ciepłego rozwodnionego browca w barze czy tłustego gofra, po których przybędzie Ci masy w niepożądanych miejscach. A do tego w środku jest przyjemnie chłodząca klimatyzacja! 

Teodor Axentowicz - Autoportret z 1898 roku

Z pozdrowieniami z Sopotu,
Tomek