środa, 6 sierpnia 2014

W tym miejscu powinien być wstęp opisujący, jak to nie wyobrażamy sobie współczesnego życia bez Internetu. Przecież w zaciszu każdego domu pojawia się czasem, katastroficzna wizja życia bez sieci! Bez Facebooka, Insta, Twittera! Bez Google i Wikipedii, oraz tysięcy innych źródeł (potrzebnych i niepotrzebnych) informacji.

Jak można było żyć bez wiedzy, gdzie na wakacjach był sąsiad, czy co koleżanka zjadła na śniadanie?
Okazuje się że można było. W 1995 roku niewiele osób zdawało sobie sprawę z przełomu jakim było stworzenie sieci WWW. Ostatnio znajomy podesłał mi bardzo ciekawą rzecz, która od jakiegoś czasu krąży po sieci. Mianowicie artykuł Newsweeka, autorstwa Clifforda Stolla z 27 lutego 1995 roku. W tymże tekście autor dowodzi że świeżo wprowadzona sieć nie przetrwa długo. Dlaczego?
Spójrzmy na kilka cytatów autora: 

"Wizjonerzy widzą przyszłość pracowników na odległość, jedynie w kontakcie interaktywnych bibliotek i sal multimedialnych. Mówią o spotkaniach w Internecie i wirtualnych społecznościach. Handel i biznes przeniesie się z biur i centrów handlowych do sieci i na modemy. A wolność sieci cyfrowych wpłynie na bardziej demokratyczny rząd.
Akurat. Czy naszym ekspertom komputerowym brakuje zdrowego rozsądku? Prawda jest taka, że żadna baza danych online nie zastąpi codziennej gazety, płyta CD-ROM nie zastąpi kompetentnego nauczyciela i żadna sieć komputerowa nie zmieni sposobu, w jaki działa rząd." - przekonuje autor tekstu. - źródło, przekład
Z perspektywy czasu  te wątpliwości wydają się nam śmieszne, ale wtedy były powszechne. Na poparacie swojej tezy, Cliffiord podaje przykład forum Usenet, czyli ówczesnej platformy do wymiany wiadomości na terenie USA. Pomimo możliwości ekspresowego wysyłania treści  przez każdego, nie wyparła ona redaktorów i dziennikarzy, oraz tradycyjnego przekazu informacji. Dlaczego? Ze względu na panujący chaos. 
"Każdy głos jest słyszany. Kakofonia bardziej przypomina radio prowadzone przez amatorów, wliczając w to nękanie i anonimowe groźby. Gdy większość krzyczy, niewielu słucha. " -bezlitośnie ocenia Clifford. - źródło , przekład
 Swoją drogą, czy nie przypomina wam to trochę opisu współczesnego Internetu? No właśnie. Dalej dziennikarz zarzuca sieci kompletny brak katalogowania.

"...jest to ogromny ocean nieuporządkowanych danych bez jakiejkolwiek całości. Brakuje redaktorów, recenzentów i krytyków. Internet stał się wysypiskiem śmieci. Nie wiesz, co zignorować, a co warto przeczytać. Zalogowany do sieci World Wide Web szukam daty bitwy pod Trafalgarem. Pojawiają się setki plików i 15 minut trwa zdefiniowanie, czy jest to biografia ósmoklasisty, gra komputerowa, która nie działa, czy wizerunek pomnika w Londynie. " - źródło, przekład
 Czyżby nie było Google? Nie! Najpopularniejsza na świecie wyszukiwarka powstała dopiero 27 września 1998 r. Problem więc jest już rozwiązany. Dalej czytamy też o czytaniu książek na płytach, interaktywnych programach szkolnych, czy systemach internetowych w administracji rządowej. Wszystko to autor zmieszał z błotem. Zabawne? Dziwne? Niekoniecznie wszystko, ponieważ do dziś napotykamy liczne problemy w wdrożeniu Internetu w szkołach czy urzędach. Oczywiście większość obaw to tylko niczym nie uzasadniony strach przed nieznanym, tak bliski ludzkiej naturze. Najbardziej jednak daje do myślenia podsumowanie tekstu, które to jest nadzwyczaj trafne. Nie będę się silił na wzmocnienie tego przekazu. Siła jest wystarczająca, więc po prostu oddam głos Cliffordowi.  


"Czego brakuje w krainie Internetu? Kontaktu z człowiekiem. Pomińmy entuzjastyczny bełkot informatyków na temat wirtualnych społeczności. Komputery sprawiają, że jesteśmy wyobcowani. Rozmowa na czacie to lichy substytut spotkania z przyjaciółmi przy kawie. Żadne multimedialne urządzenie nie zastąpi koncertu na żywo. A kto wolałby cyberseks zamiast prawdziwego? Podczas gdy Internet uwodzicielsko kusi ikoną Wiedza to Moc, to jednak zmusza nas do poświęcenia naszego czasu na ziemi miejscu, które nie istnieje. To namiastka życia, to wirtualna rzeczywistość, gdzie frustracja staje się legionem, a w imię Edukacji i Postępu dewaluowane są ważne aspekty interakcji człowieka." - podsumowuje autor.
Polecam chwilę refleksji nad tym cytatem, wszystkim "dzieciom Neostrady" takim jak ja. Nic dodać, nic ująć. Po prostu się zastanowić i wyciągnąć wnioski.

Pozd A.