środa, 1 kwietnia 2015

Coraz głośniej ostatnio o pewnym konflikcie między ZAiKSem, a studentami i producentami sprzętu elektronicznego.

Stowarzyszenie Autorów ZAiKS (od Związek Autorów i Kompozytorów Scenicznych) – polska organizacja zbiorowego zarządzania prawami autorskimi twórców. 


Temat walki z piractwem podobnie jak Lenin wiecznie żywy. Moje zdanie na jego temat (piractwa bynajmniej, nie Lenina) jest znane i możecie znaleźć je tu: Listy Hedonisty - (Nie) legalnie Pokrótce, zawsze uważałem i uważam nadal, że twórcom wynagrodzenie za ich dzieło należy się jak każdemu innemu człowiekowi, który oferuje pewien towar lub usługę, a piractwo to nic innego jak zwykła kradzież. 
Szokuje mnie jednak podejście organizacji zarządzania prawami autorskimi z ZAiKSem na czele, które raz po raz wyciągają nowe błyskotliwe pomysły na opłaty i podatki niczym przysłowiowego królika z kapelusza. 

Kolejną taką opłatą ma być opodatkowanie smartfonów i tabletów, jako możliwych nośników pirackich treści. Oczywiście opłata ta dotyczyć ma producentów sprzętu elektronicznego, ale nie łudźmy się. Oni odbiją to sobie na nas, konsumentach. Co to w ogóle znaczy "możliwych" w tym wypadku? Czyli na zdrowy (choć raczej w to wątpię) rozum zamierza się pobierać ode mnie opłatę za to, że "ewentualnie" mógłbym coś ukraść i trzymać na swoim telefonie? To przecież podejście równie nowatorskie co chore. ZAiKS uznaje mnie bowiem z góry za złodzieja. 

Świetnie. Może zastosujmy taką logikę w innych sferach życia? Na przykład opodatkujmy dodatkowo gazety i czasopisma, bo przecież istnieje możliwość, że ukradnę ze sklepu najnowszy numer Twojego Stylu i skopiuję zawarte w nim treści. Idąc dalej może w imię praw autorskich pobierzemy haracz od nieruchomości? Przecież istnieje ryzyko, że w domu przetrzymuje pirackie treści w różnej formie. To logika, która wprost odwraca kota ogonem. Jeszcze chwila i na przykład Policja podchwyci temat nakładając na producentów samochodów lub kierowców grzywny obligatoryjnie, bo przecież mogą kiedyś przekroczyć dozwoloną prędkość. 


Przykłady można by mnożyć. ZAiKS jednak, podobnie jak inne tego typu organizacje, bardzo skutecznie radzi sobie w narzucaniu takich rozwiązań. Wystarczy przypomnieć, że mamy już opłatę za słuchanie radia u fryzjera, w sklepie czy restauracji. Dochodzi więc do tak idiotycznych sytuacji, jak wywieszanie przez właścicieli lokali kartek z napisem typu ( patrz obrazek obok):

źródło: www.mamnewsa.pl



Wracamy więc do epoki "Misia" i świata Barei, gdzie klient w krawacie jest mniej awanturujący się. Nic w tym dziwnego, ponieważ patrząc na ZAiKS i jego działania organizacja ta została chyba jeszcze w tamtej epoce. Jedyna słuszna strategia, jedyna racja, która oczywiście jest "mojsza niż twojsza" a jak się nie zgodzisz to "w ryj dać, mogą dać". 
Obywatel więc po ryju nowym podatkiem dostanie czy chce czy nie. Producenci sprzętu oczywiście lobbują , lecz co z tego. Przecież nie w naszym, lecz we własnym interesie, choć w tym przypadku wydaje się że interesy te są zbieżne.
Może czas więc zastanowić się nad tym czy chcemy te ciosy przyjmować dalej, czy jednak warto zmienić system finansowania praw autorskich? Odpowiedzmy sobie na to pytanie bo jest to ostatni moment żeby powiedzieć, że w ten "ryj" dostawać sobie nie życzymy, a złodziejami choć nawet "potencjalnymi" nie jesteśmy. No chyba że ktoś jest, to zwracam honor. 

A. 

0 komentarze:

Prześlij komentarz