piątek, 13 lutego 2015

źródło: sne.opole.pl
Istny labirynt. Korytarze, zaułki, kąty, kąciki. Wszystko to skrzętnie uformowane z naprzemiennie ustawionych regałów i półek wypełnionych po brzegi masą literacko-historyczno-publicystyczną. Masą książek, czasopism, poradników, atlasów, przewodników. Dzieł literatury polskiej i światowej. Pozycji ważnych jak i błahych. Wartych uwagi lub wręcz przeciwnie. Doskonała, zachęcająca okładka i elektryzujący tytuł, najczęściej z linkiem do ebooka.  Wszystko jest. Tak wygląda przeciętna polska księgarnia sieciowa, znajdująca się w prawie każdym centrum handlowym w każdym mieście. 

Zdawało by się więc, że prościej się nie da. Niedziela jak wiadomo dniem świętym jest. Z tej też przyczyny uświęceni łaską komercji Polacy ruszają tłumnie do centrów handlowych. Książka na wyciągnięcie ręki jest więc. Ręka jednak nie sięga. Do napisania kilku słów o tym zabrałem się po przeanalizowaniu ostatniego raportu z badań Biblioteki Narodowej. Od kilku lat śledzę te coroczne publikacje. Można na ich podstawie zobaczyć jaki poziom intelektualny prezentujemy jako naród. W skrócie? (bo przecież je lubimy, po co czytać długie analizy) Jest źle. Bardzo źle. 

Większość z nas książek używa w najlepszym przypadku do podpierania chyboczącego się stołu, w najgorszym najpewniej do rozpalania kominka. Bowiem aż 58% Polaków nie przeczytało w ciągu ostatniego roku ŻADNEJ książki (włączając w to instrukcje obsługi odkurzacza w 15 językach)! Jakby tego było mało 48% z nas nie czyta w ciągu miesiąca więcej niż trzy strony maszynopisu. Czy naprawdę doczekaliśmy momentu gdzie jedyne co czytają masy to nazwę swojego ulubionego jogurtu na opakowaniu? 6 milionów z nas wzięło to do serca i jak można ( o zgrozo!) WYCZYTAĆ w raporcie, grupa ta nie skalała się  procederem czytelnictwa w żaden sposób. Książka, gazeta, czy broszura z Lidla. Nie! Janusz woli gdy „Rolnik szuka żony” najlepiej w „Szpitalu” i są już razem „Na dobre i na złe”. Tyle wystarczy. Nic więcej. 
Polaków zapaść intelektualna to proces którego symbolem jest żenująco niski poziom mediów masowych.  Tym to powodem myśl nieszczęsnego Janusza jest głęboka niczym uliczna kałuża, a jakiekolwiek próby zmiany tego stanu rzeczy kończą się racjonalnym w tym przypadku niezrozumieniem. 
Słupki lecą w dół, więc dajmy Telekamerę Barbarze Kurdej-Szatan. Za co? Nie doczytałem, bo i po co. Janusz jednak zadowolony, bo rolnik też swoją statuetkę dostał i kropka. A może bez kropki? Nie wie dokładnie bo w telegazecie interpunkcji brak. Gdy powiesz mu – czytaj! – zapyta „Dlaczego ja?”. Co mu wtedy powiesz? Nieważne bo i tak lecą już „Lekarze”. Nawet oni wtedy nie pomogą, bo będziecie już dawno „Na Wspólnej” drodze do zapaści intelektualnej. 


Ach! Jaka piękna tragedia!
A.