środa, 28 stycznia 2015


- A jak się w ogóle Tobie Londyn podoba? - usłyszałem od Nikity - Rosjanina i mojego przyjaciela z dzieciństwa. Skończył studia w Londynie i  w tym roku ogarnął do nieprzyzwoitości lukratywną posadę w jednym z wiodących banków UK.
- Jako beztroskiemu turyście, który wydaje kasę tylko na przyjemności podoba się. A Tobie jak?
- Totalne gówno - odpowiada bez chwili namysłu.
- Ale kasa.
- Kasa.

Myślę, że powyższa rozmowa obnaża prawdę o Londynie i innych większych miastach. Kasa napędza tam energię. Kasa kusi miliony ludzi, którzy jak ćmy się zjeżdżają w poszukiwaniu nowego życia. Kasa rodzi kasę i Londyn daje o tym znać na każdym kroku. I nie ma w tym nic złego. 

Dobry kawałek "Ponty" ma raper Timati, który wywodzi dosadnie: "Popracuj głową, żeby zapracować na swoje marzenia. O wszystkim dookoła decyduje cash, a wszystko pozostałe to jedynie lans". Nie podoba Ci się takie myślenie? Nie odnajdziesz się w Londynie. I nie mówię tego na podstawie swoich powierzchownych wniosków.

Polak-turysta ma natarczywą manię przeliczania funta na złotówki. Nawet Ci ze "zmywaka u ciapaka" w Londynie pozbyli się tego nawyku. Zawsze będąc w tym mieście przekonuję się, że trzeba być bystrym. Trzeba chwytać w locie. W przeciwnym razie płaci się podwójnie, potrójnie itp. Ok, wszędzie wypada być bystrym  a nie ciapą, ale w innych miejscach, nawet Paryżu, czy przepięknym, upojonym Rzymie masz więcej czasu na reakcję. W Londynie, co prawda, też wykryłem sporo "oaz spokoju", nawet w 2 strefie. Jednak, co do zasady, trzeba mieć zęby. I to mi się podoba. A Tobie?

Pozdrawiam, 
Tomek

PS Baker Street, widok z domu Sherlocka Holmesa ;))