niedziela, 18 stycznia 2015


W przerwie pomiędzy dopieszczaniem eseju zaliczeniowego z prawa ochrony konkurencji a wzięciem się na dobre za dociśnięcie kolejnego rozdziału pracy magisterskiej, wpadłem na pomysł stworzenia na Niereformowalnych nowego cyklu. Ok, nie tyle wpadłem, ile zainspirowałem się nowym tekstem Adriana "Moim skromnym #1", który wzbudził całkiem spore zainteresowanie (Adrian rzadko zapomina telefonu w domu). Mój wspólnik słynie też z zamiłowania do różnego rodzaju serii i serialów, dlatego nie mogę być gorszy!

Kazanie na czekanie to z założenia krótka notka, prawie tak krótka, jak dyplomatyczna, ale bardziej subiektywna. Ostatnio często jestem w biegu, ale chcę, żeby coś tutaj się działo, więc będę Wam serwować informacje oraz opinie w formie zwięzłej, ale obiecuję - równie treściwej. W lutym jednak zrewanżuję się kilkoma soczystymi artykułami! 


Dzisiaj chcę poruszyć temat Instagrama. Zawsze byłem jego zajadłym przeciwnikiem. Zawsze spode łba patrzyłem na ludzi, którzy kąpią się w fontannie własnej próżności, wrzucają zdjęcia wszystkiego, co się rusza (i tego, co już nie) na swoim talerzu czy w lustrze. Kwadratowe okienko wyzywało u mnie jedynie sarkazm i politowanie. Ale tak, jak to jest z forsą i iPhone (pamiętajcie, swaggersko jest nie odmieniać tej nazwy własnej) - stwierdzić, że szczęścia nie dają albo są do niczego, może ten, kto je ma.

Brat się ze mnie śmieje, bo mówi, że Instagram jest kolejnym levelem uzależnienia od social media. Przejście z Facebooka na Instagrama, to tak, jak z kokainy przerzucić się na heroinę. Przekonały mnie jednak namowy znajomych - instagramowiczów ze stażem, abym spróbował. Od kilku tygodniu aktywnie korzystam z tego portalu społecznościowego. Minusem rzucającym się w oczy są mendy ze stada "follow4follow" czy "like4like", które zaśmiecają komentarze. Albo Ci co obserwują wszystko pod rząd,  z zamysłem, że zostaną zobserowani w odpowiedzi. Po chwili czyszczą listę obserwowanych. Ale cóż, każdy ma swoje sposoby na rozrost ego.

Czasem zapędzam się za bardzo, zwłaszcza wrzucając zdjęcia czy filmiki z imprez w czasie rzeczywistym, które z rana z grymasem zażenowania usuwam.  A znajomi już zdążą obgadać i zrobić printscreeny. Ale w tym jest piękno Instagrama - znajomi z Facebooka to jedynie mała garstka. Poznajesz ludzi z całego świata, wyszukując ich za pomocą tożsamych hashtagów. Językiem na Instagramie jest obraz, dlatego bariery lingwistyczne odchodzą do lamusa.

Cześć,
Tomek

PS Jeśli masz insta i chcesz być z nami na bieżąco, poniżej namiary na nasze profile:

Adrian - @adrianjasinski

Tomek - @torogoza