źródło: cocacola.com.pl |
Czemu akurat od przykładu Coca Coli zaczynam? Nie, nie dlatego że mi zapłacili, czy dostałem darmową puszkę. Powodem jest to o czym rzadko kto mówi. Temu ogromnemu koncernowi udało się już dawno, to o czym marzą wszystkie największe marki na świecie. Wykreowali postać i wizerunek kochany przez miliony i w mimowolny sposób kojarzony z marką, nadając jej szczególnie w okresie Świąt pozytywne skojarzenia.
Zaraz zaraz, przecież Święty Mikołaj to postać historyczna.To nie wymyślona maskotka. Owszem zgadza się. To właśnie nadaje dokonaniom marketingu C-C miano majstersztyku! Do istniejącej, głęboko zakorzenionej w kulturze zachodniej ikony z tłem historycznym, jakim była postać świętego dodali żywy i pozytywny wizerunek wpisujący się w kolorystykę i przesłanie marki. Tym sposobem zyskali silnego sojusznika w walce o zaufanie klientów. Bo kto inny lepiej sprzeda produkt niż sam Święty Mikołaj?
Gdzie powstał wizerunek Świętego Mikołaja?
źródło: cocacola.com.pl |
źródło: cocacola.com.pl |
Z zwyczajowego wizerunku Świętego transformacja w ikonę kultury rozpoczęła się w 1863 roku gdy to na zamówienie świątecznej edycji tygodnika Harper's amerykański rysownik, Thomas Nast, po raz pierwszy narysował Świętego Mikołaja, jako człowieka, a nie elfa. Jego wyobrażenie Mikołaja to starszy pan z białymi bokobrodami. Współczesna postać Świętego Mikołaja, jako żwawego staruszka z siwą brodą w czerwonym stroju, którą dzięki reklamom Coca-Coli zna obecnie prawie cały świat, stworzył dla Coca-Cola amerykański ilustrator, Huddon Sundblom, w 1931 roku.
Wzorem dla ilustracji był sąsiad autora Lou Prentiss. Przez kolejne lata Huddon stworzył dla Coli blisko 40 ilustracji z udziałem Świętego Mikołaja. Niespotykana konsekwencja korporacji w promocji wizerunku postaci dała koncernowi niebagatelne zyski.
Monopol nie tylko Coca-Coli
Aby nie było że piszę tylko o jednym producencie, zastanowić warto się nad innymi ikonami kultury i świątecznego marketingu. Zajrzyjmy na chwile na polskie podwórko zmieniając jednocześnie tematykę.
Pierwszym przychodzącym na myśl typowo krajowym fenomenem świątecznej kultury popularnej jest nastoletni pomysłowy chłopiec broniący domostwa przed parą komicznych włamywaczy. Kevin sam w domu. Kto wyobraża sobie Święta bez tej kasowej komedii?
źródło: wirtualnemedia.pl |
Telewizja Polsat znalazła tani kontent w postaci starego filmu kupując niegdyś prawa do jego emisji, nie zdając sobie wtedy sprawy z wartości którą okaże się ta znana produkcja.
Jak podaje branżowy serwis Wirtualnemedia.pl "W ub.r. „Kevina” Polsat wyemitował w Pierwszy Dzień Świąt. Komedia przyciągnęła przed ekrany 3,24 mln widzów"
Jest to świetny wynik nawet jak na najnowsze kasowe produkcje. Z badań wynika jasno, że dla polaków telewizja (niestety) jest jednym z głównych punktów spędzania Świąt Bożego Narodzenia. W zeszłoroczne Święta Bożego Narodzenia widzowie oglądali telewizję średnio przez pięć godzin i 10 minut dziennie.
Jakiś czas temu Polsat miał nie lada problem. Chcąc odświeżyć świąteczną ramówkę planował dokonać zamachu na Kevina i usunąć pozycje z programu. Czujni widzowie zawczasu jednak oprotestowali decyzje ogromną ilością listów do stacji. Polsat nie miał więc wyboru i przywrócił kultową pozycję.
Te dwa symbole Świątecznej popkultury wspomagane przez sprawny marketing corocznie w magiczny sposób radzą sobie z konkurencją bez większego problemu. To się nazywa marketingowa magia Świąt!
Wesołych!
A.