wtorek, 23 grudnia 2014

źródło: cocacola.com.pl
Dzyń dzyń, dzyń dzwonią dzwonki sań. Skąd ten dźwięk? Z za okna? Nie. To stary poczciwy telewizor oznajmia nam sezon przedświąteczny za pomocą reklamy Coca-Coli. Czerwone, rozświetlone ciężarówki, a w środku magia świąt. Tak oto startuje machina świątecznego marketingu. 
Czemu akurat od przykładu Coca Coli zaczynam? Nie, nie dlatego że mi zapłacili, czy dostałem darmową puszkę. Powodem jest to o czym rzadko kto mówi. Temu ogromnemu koncernowi udało się już dawno, to o czym marzą wszystkie największe marki na świecie. Wykreowali postać i wizerunek kochany przez miliony i w mimowolny sposób kojarzony z marką, nadając jej szczególnie w okresie Świąt pozytywne skojarzenia. 

Zaraz zaraz, przecież Święty Mikołaj to postać historyczna.To nie wymyślona maskotka. Owszem zgadza się. To właśnie nadaje dokonaniom marketingu C-C miano majstersztyku! Do istniejącej, głęboko zakorzenionej w kulturze zachodniej ikony z tłem historycznym, jakim była postać świętego dodali żywy i pozytywny wizerunek wpisujący się w kolorystykę i przesłanie marki. Tym sposobem zyskali silnego sojusznika w walce o zaufanie klientów. Bo kto inny lepiej sprzeda produkt niż sam Święty Mikołaj?

Gdzie powstał wizerunek Świętego Mikołaja? 

źródło: cocacola.com.pl
Postać niegdyś kojarzona z opowieściami biblijnymi i kultem religijnym stała się nie tylko najbardziej rozpoznawalnym świętym, ale też synonimem Świąt. Choć sam pomysł wymagał ogromnego pokładu pracy, środków i konsekwentnej strategii na lata udało się i zwraca się to koncernowi z nawiązką.





źródło: cocacola.com.pl

Z zwyczajowego wizerunku Świętego transformacja w ikonę kultury rozpoczęła się w 1863 roku gdy to na zamówienie świątecznej edycji tygodnika Harper's amerykański rysownik, Thomas Nast, po raz pierwszy narysował  Świętego Mikołaja, jako człowieka, a nie elfa. Jego wyobrażenie Mikołaja to starszy pan z białymi bokobrodami. Współczesna postać Świętego Mikołaja, jako żwawego staruszka z siwą brodą w czerwonym stroju, którą dzięki reklamom Coca-Coli zna obecnie prawie cały świat, stworzył dla Coca-Cola amerykański ilustrator, Huddon Sundblom, w 1931 roku.

Wzorem dla ilustracji był sąsiad autora  Lou Prentiss. Przez kolejne lata Huddon stworzył dla Coli blisko 40 ilustracji z udziałem Świętego Mikołaja. Niespotykana konsekwencja korporacji w promocji wizerunku postaci dała koncernowi niebagatelne zyski.

Monopol nie tylko Coca-Coli 

Aby nie było że piszę tylko o jednym producencie, zastanowić warto się nad innymi ikonami kultury i  świątecznego marketingu. Zajrzyjmy na chwile na polskie podwórko zmieniając jednocześnie tematykę.
źródło: wirtualnemedia.pl
Pierwszym przychodzącym na myśl typowo krajowym fenomenem świątecznej kultury popularnej jest nastoletni pomysłowy chłopiec broniący domostwa przed parą komicznych  włamywaczy. Kevin sam w domu. Kto wyobraża sobie Święta bez tej kasowej komedii? 

Telewizja Polsat znalazła tani kontent w postaci starego filmu kupując niegdyś prawa do jego emisji, nie zdając sobie wtedy sprawy z wartości którą okaże się ta znana produkcja. 
Jak podaje branżowy serwis Wirtualnemedia.pl "W ub.r. „Kevina” Polsat wyemitował w Pierwszy Dzień Świąt. Komedia przyciągnęła przed ekrany 3,24 mln widzów"

Jest to świetny wynik nawet jak na najnowsze kasowe produkcje. Z badań wynika jasno, że dla polaków telewizja (niestety) jest jednym z głównych punktów spędzania Świąt Bożego Narodzenia. W zeszłoroczne Święta Bożego Narodzenia widzowie oglądali telewizję średnio przez pięć godzin i 10 minut dziennie.

Jakiś czas temu Polsat miał nie lada problem. Chcąc odświeżyć świąteczną ramówkę planował dokonać zamachu na Kevina i usunąć pozycje z programu. Czujni widzowie zawczasu jednak oprotestowali decyzje ogromną ilością listów do stacji. Polsat nie miał więc wyboru i przywrócił kultową pozycję.

Te dwa symbole Świątecznej popkultury wspomagane przez sprawny marketing corocznie w magiczny sposób radzą sobie z konkurencją bez większego problemu. To się nazywa marketingowa magia Świąt!

Wesołych!
A.