sobota, 28 czerwca 2014

Wbrew powszechnemu nurtowi nie zamierzam pisać o chodliwym ostatnio temacie taśm, podsłuchów i sowy. Tak tylko uprzedzam. 
Ostatnio odezwał się chyba we mnie wrodzony masochizm, ponieważ zdarzyło mi się włączyć od dawna nieużywany telewizor. Zacznijmy od tego że gdy tylko nabieram przekonania iż widziałem już największe dno w rodzimych stacjach tv, zawsze nadawcy fundują mi rozczarowanie w postaci jeszcze bardziej żenujących treści. Zastanawiacie się na co trafiłem tym razem? "Rolnik szuka żony". Nowy hit Telewizji Polskiej  - bo jakże by inaczej. Ja wszystko rozumiem. Rolnik też chłop, żony potrzebuje, ale czy na prawdę to jest to o czym tvp musi robić program? Nie ma ciekawszych pomysłów na ramówkę? 



Czasami mam wrażenie że w dziale programowym wielu stacji stworzono jakiś rodzaj konkursu na najbardziej debilny scenariusz audycji. Nagroda dla zwycięskiego umysłu musi być na prawdę cenna, ponieważ twórcy idą łeb w łeb prześcigając się w kolejnych gniotach. Kto jest winny tej sytuacji? To pewien mechanizm w którym biorą udział również widzowie. Można to nazwać właśnie błędnym kołem medialnego idiotyzmu. Na czym polega? Tłumaczę i objaśniam. Media i widownia są ze sobą związani błędnym kołem. Otóż masy - większość oglądających, bo nie wszyscy - łagodnie mówiąc nie są zbyt skomplikowanymi i wymagającymi odbiorcami treści.
 Telewizja widząc dużą oglądalność prostych, często wprost idiotycznych treści, podąża za widzem dając mu ich jeszcze więcej. Programy typu "Dlaczego ja?", "Pamiętniki z wakacji" czy "W11" są bajecznie tanie w produkcji. Czemu więc telewizja ma iść inną drogą, skoro może wciskać nam tani chłam i zarabiać na tym dwa razy więcej niż na wysokiej jakości treściach? Takie podejście powoduje jednak dalsze pogłębienie zidiocenia polskiego widza. Przyzwyczajamy się bowiem że głupota to norma i sami stajemy się durni. I tu zataczamy wspomniane koło. Skoro widzowie durnieją to chętniej oglądają durne treści. Krążymy więc bezradnie wkoło jak stado baranów. Dosadne? Przykre? Kontrowersyjne? Możliwe. Jednocześnie jednak do bólu prawdziwe. 

Co z tym fantem zrobić? Jedyna nadzieja w internecie, który mimo swojego przepełnienia lol kontentem i ogromu bezwartościowych treści, daje nam wybór. Wybór którego dokonujemy sami, a nie Edward Miszczak, czy Nina Terentiew. W sieci można przecież znaleźć dużo ciekawych podcastów, artykułów, książek, czasopism i wszelkiego rodzaju rozrywki.

Telewizje powoli zaczynają przyjmować do wiadomości gorzką prawdę, że nie przetrwają dłużej bez radykalnej zmiany formuły. Obecnie powstaje coraz więcej serwisów VOD. Każda większa telewizja udostępnia swoje treści przez internet. Co prawda nadal jest to treść w większości przypadków bezwartościowa, ale daje nam pole do decyzji. Co oglądać, czy oglądać w ogóle. Jest to jakiś postęp. Oczywiście nieustannie liczę na większy, ale to zależy również od masowej widowni. Czy nadal będzie się zanurzała w tak niskim poziomie odbieranego kontentu, czy obierze bardziej ambitną drogę i zbuntuje się siłą pilota przeciw temu procesowi. Czcze życzenia. Choć mam nadzieje że kiedyś się spełnią.

Bywajcie!
A.