Z racji moich hobbystycznych „popisuch” na tym blogu,
niegdyś nieopatrznie dołączyłem do jednej z Facebookowych grup dla blogerów
maści wszelakiej. Co jakiś czas rzucały się na mnie więc posty stylem poniżej
przedstawionym pisane:
„Z jakimi markami współpracujecie? Może
napiszę do nich.”
„Jakie trzeba mieć
osiągnięcie żeby współpracować z rożnymi firmami typu tymi chińskimi ?”
„Ile mieliście obserwacji gdy nawiązałyście
pierwszą współpracę i z jaką firmą? Polecacie ją?”
Widocznie masochizm we mnie jeszcze drzemie. W końcu się
chyba jednak obudził, ponieważ tym razem kliknąłem w link. Jedna z blogerek zadała tam trapiące jak widać wielu pytanie:
„Z jakimi firmami
współpracujecie? Proszę tylko wymieniać.”
Dziesiątki, może setki razy
widząc tego typu wpisy przechodziłem do porządku dziennego. Tym razem jednak
coś mnie podkusić musiało i (o zgrozo!) przeczytałem kilka komentarzy, a potem
sam komentarz popełniłem. Postanowiłem tu rozwinąć nieco myśl w nim przekazaną.
Na co dzień pracuję jako PR-owiec często obsługujący różne podmioty
korporacyjne, posiadające czasem nawet kilkanaście marek. Patrząc na kompletny
brak świadomości marki wśród autorów, szczególnie tych mniejszych blogów, oraz
jakiegokolwiek zrozumienia mechanizmu i systemu w którym próbują się poruszać
robi mi się słabo. Tłumaczę więc i objaśniam. Uwaga, słabi nerwowo czytelnicy
mogą nie wytrzymać.
Bloga nie zakłada i nie prowadzi
się po to, aby ktoś wysyłał autorowi/autorce nowe ciuszki, szminki, kosmetyki i
inne długopisy. Mam wrażenie, że spore grono „twórców” pomija najważniejszą,
podstawową i kluczową w całym procesie część. TREŚĆ. Tak, wiem dla niektórych
jest to zaskoczeniem. Blog musi mieć treść. Zaskoczę jeszcze bardziej i
stwierdzę, że powinna być ona wysokiej jakości. Dopiero gdy uda się spełnić
powyższy warunek, może udać nam się również zgromadzić bardziej znaczącą i
wartościową publikę.
NIE TYLKO ILOŚĆ A JAKOŚĆ
Oczywiście nie gwarantuje to
sukcesu, ale znacznie zwiększa szansę na jego osiągnięcie. Nie sztuka bowiem
zebrać wokół swojego projektu przypadkowych, zazwyczaj nieaktywnych
użytkowników. Jest nią zgromadzenie mocnej, może mniejszej, lecz
skuteczniejszej i bardziej wartościowej merytorycznie oraz komercyjnie grupy
odbiorców. Marki doceniają konsekwentnie i przemyślanie budowane przez twórcę
społeczności. Mają wtedy pewność, że przekaz trafi do sprecyzowanej grupy
docelowej na której zależy takiemu reklamodawcy. To jednak nie wszystko.
Zdobywanie większych zasięgów i stałej, stabilnej grupy odbiorców to ciężkie
zadanie. Jeśli jednak twórca jest konsekwentny jego zasięg wzrośnie. Dopiero
gdy dysponujemy takowym możemy zacząć myśleć o monetyzacji naszego projektu.
PUNKT 1: ODBIORCA JEST NAJWAŻNIEJSZY. PUNKT 2: JEŚLI NIE JEST, PATRZ
PUNKT 1
To, że w ogóle muszę to pisać
przyprawia mnie o mdłości. Czuje jednak, że niektórym się przyda. O swoich
odbiorców należy dbać, bo to oni w dużej mierze składają się na osobistą markę
blogera. Sprawna i ciekawa interakcja z widownią jest kluczowym elementem
utrzymania więzi pomiędzy twórcą, a odbiorcą. Twórcy powinni więc uważnie
słuchać swoich fanów i wyciągać z tego wnioski. Dopasowywać treść do
czytelnika, oczywiście w granicach rozsądku i z zachowaniem indywidualnego
charakteru.
NIE ZA WSZELKĄ CENĘ
Najczęściej na tym etapie
otrzymujemy już kilka propozycji współpracy z marką. Odradzam jednak poddać się
dzikiemu entuzjazmowi. Nie przyjmujmy propozycji, tylko dlatego, że ktoś
ją do nas wystosował. Dbałość o swoją
własną markę jest narzędziem wzmacniającym pozycje na rynku. Tak więc jeśli
prowadzisz bloga kulinarnego, współpraca z producentem opon zimowych do
ciężarówek, lub pasków klinowych może nie być najlepszym pomysłem. Z kolei
twórcy publikującemu treści o tematyce motoryzacyjnej, niekoniecznie pasowałaby
współpraca z firmą kosmetyczną. Takie przedsięwzięcia są bardzo ryzykowne
zarówno dla marki jak i dla twórcy. Niby rzecz oczywista, a jednak wiele osób
nie zdaje sobie z tego sprawy. Kolejną sprawą jest uporczywe i
desperackie zabieganie o współpracę. Gdy twórca piszę do przedstawiciela marki
z pytaniem o możliwość współpracy, często wygląda to w skrócie tak:
- Dzień dobry, prowadzę bloga i oferuje współpracę.
- A na jakich zasadach? Jak miałaby wyglądać?
- A nie wiem, cokolwiek.
- A to nie, dziękujemy.
Pomijam fakt iż to, że twórca przychodzi do marki a nie odwrotnie
świadczy o słabym poziomie treści i siły komercyjnej przedsięwzięcia, lecz
zdarzają się wyjątki. Twórca może przecież wpaść na świetny pomysł i kreatywnie
wpasować się w przekaz marki. Wszystko zależy od kreatywności i podejścia. Z
reguły jednak bloger proszący o współpracę, to najgorsze co się może zdarzyć.
Łatkę ŻEBROLA trudno potem zdjąć.
BAW SIĘ NA POWAŻNIE ALBO WCALE
Jeśli już postanowiłeś wejść w
współpracę z marką to miej świadomość, że każda twoja decyzja niesie za sobą
określone konsekwencje. Jeśli ustalasz terminy, to ich dotrzymuj, jeśli na coś
się umawiasz, to spełniaj ustalenia. Buduje to zaufanie marki do Ciebie i
Twojego projektu. Solidna i profesjonalna postawa może zaowocować poszerzeniem
współpracy. Niby kolejna trywialna sprawa, ale z własnego doświadczenia wiem,
że dla niektórych wcale nie taka oczywista. Pamiętaj, to jest biznes, a nie
piaskownica. Zdaje sobie sprawę, że ten tekst tak jak setka innych świata nie
zmieni, lecz może ktoś skorzysta, a to już sukces. Wtedy będzie się wszystkim pracowało
/ tworzyło lepiej.
Ehhh…Marzenia warto mieć.
A.
0 komentarze:
Prześlij komentarz