piątek, 9 maja 2014

09.05.2014, Sopot

Tomku,

Wpadła mi w ręce książka Agaty Passent pod tytułem „Kto to Pani zrobił?”(zdjęcie załączam).Wstyd się przyznać, ale krążąc ostatnio alejkami sopockiego Empiku, (bo przecież nie parku) wybierając świeże pozycje do przeczytania, złapałem się na tym że oceniam książki po okładce. Tak jakby okładka miałami zdradzić czy warto wyszukaną pozycje przeczytać, ba! Kupić. Uświadomiłem sobie potem że robię to za każdym razem! Matka mówiła: Nie oceniaj książki po okładce. A ja co!

Na szczęście okładka tej akurat książki przedstawia wizerunek niebanalnej urody autorki, co od razu rzecz jasna uwagę mą przykuło. Mogło być to jednak złudne pierwsze wrażenie, gdyby nie fakt że książkę czytało się świetnie i polecić ją mogę Tobie z czystym sumieniem nawet bez okładki.

Niestety podczas tych samych przechadzek alejkami księgarni zauważyłem że „alejki” te zamieniają się w zaułki. Prym przy „głównej arterii” wiodą teraz gry komputerowe, gadżety, kolorowe kartki - nie wiem do czego - czy czasopisma obrazkowe (bo po co tekst). Czytamy coraz mniej, oglądamy coraz więcej. Z czytelnika stajemy się oglądaczem.Warto więc zadać pytanie: Kto to Nam zrobił? Telewizja? Internet? Sąsiad? Może ta wariatka z pod 4ki? Musimy przecież winowajcę znaleźć i ukarać / podziękować (niepotrzebne skreślić). Wiadomo że my jesteśmy tylko ofiarą. Pytanie drugie: Czy nie własną?



Pozdrowienia z Sopotu

A.


09.05.2014, Gdynia
Adrian,

Dziwna sytuacja... Grasujesz wśród alejek węsząc za nowinkami i Twoją uwagę przykuwa zdjęcie babki w okularach w szarym T-shircie, gdzie widać tylko głowę. Gdybyś naprawdę zwracał uwagę tylko na okładkę, kupiłbyś inny rodzaj zbioru tekstów - mniej treściwy, mniej ambitny, więcej obrazków w środku, rozkładówka i bohaterka okładki w całej okazałości ;)

Ale tekstem akurat trafiłeś! Siedzę właśnie na xboxie i odświeżam zapomniane krwawe szlaki w GTA V! Nie wiem, czy to, że ludzie grają, oglądają i nie czytają jest aż tak złe. Na pewno gorsze jest robienie niczego, a to, że ludzie wolą grać to tylko przejaw ogólnego lenistwa i hedonizmu. I nie ma tu winnych, bo przyczyna tkwi w każdym z osobna. 
Walka z wiatrakami - ani to pożyteczne ani szkodliwe. Kiedyś można było się czegoś dowiedzieć przede wszystkim z książki - dzisiaj jest wielość form zawierających identyczne treści. 

Zwłaszcza ekranizacje książek - ta sama treść, a sposób odbioru pasywny i niewymagający. Można, zagryzając chipsami, wtłoczyć treść Potopu i iść prosto na maturę.  A to, że półki są zalewane treścią obrazkową  jest nie tyle symptomem ile skutkiem ubocznym masowych zainteresowań.

Znam Twoje zamiłowanie do plądrowania półki "bestsellery" w Empiku. Ale nie każdego stać na  takie fety obfitujące w dobre książki ( i tak są tańsze niż podręczniki akademickie,  z których używek nie opłaca się kupować bo lichwiarze dają 5 zł upustu i cena minimum rocznej książki wynosi 95 zł). Zwłaszcza, że jest to kilkudniowa przyjemność i potrzebujemy nowej. Biblioteka? Często wyposażenie jest ubogie, a nawet klasyki jak Bracia Karamazow są niedostępne po kilka miesięcy ( ostatnio chciałem i  jakiś ksiądz przytrzymywał ;) )

A ściągać z internetu ebooka nie można, bo gardzisz! Jak żyć? Kto Nam to zrobił? :D

Trzymaj się,
T.